Twierdza Gori (Gori Cyche) |
Nie licząc muzeum, które zgwałciło moje przekonanie, że prawda historyczna o Stalinie jest jedna, w Gori i okolicach są jeszcze dwa warte odwiedzenia miejsca. Pierwszym z nich jest Twierdza Gori (Gori Cyche), czyli nigdy nie zdobyta cytadela otoczona trzema warstwami murów. Jest w Gruzji nawet przysłowie „Oto twierdza Gori” (Eg aris da goris cyche), które używa się celem określenia czegoś niemożliwego do pokonania. Twierdza znajduje się na wzgórzu widocznym z całego miasta, więc nie da się tam nie trafić. Jest też stosunkowo blisko muzeum Stalina, więc prosto stamtąd można kierować się na wzgórze i po 10 minutach jest się na miejscu. Oczywiście trzeba się jeszcze trochę powspinać. Mury są całkiem nieźle zachowane, ale warto wejść na górę przede wszystkim ze względu na widok na całe miasto i okolice. A widok ten jest piękny, bo oprócz zabudowań miasta w oddali można dostrzec charakterystyczne łyse góry i kościółek zbudowany na szczycie jednej z nich. Już pewnie wspominałem, że w Gruzji budowanie kościołów w najbardziej niedostępnych miejscach było w przeszłości bardzo popularne. Jeśli miejsce jest tu poświęcone Bogu, to musi być miejscem wyjątkowym i trudno dostępnym, aby samo dotarcie do niego było poświęceniem i trudem – pierwszym etapem modlitwy. Może też techniczne wyzwanie, jakim niewątpliwie była budowa kamiennych budowli w miejscach, gdzie w ogóle trudno wyjść, było czymś w rodzaju ofiary.
Widok z Twierdzy Gori na miasto |
Ponieważ na górze, poza widokami nie ma nic ciekawego do roboty to nie zabawiliśmy tam zbyt długo. Postanowiliśmy pojechać do skalnego miasta Upliscyche leżącego około 8 km od centrum Gori. W przewodniku Petera było napisane, że można próbować pojechać tam marszrutką, która dojeżdża do jakiejś tam wsi i potem kawałek trzeba iść na nogach. Jednak zdecydowanie odradzam taki sposób dotarcia do Upliscyche, bo marszrutka jeździ rzadko i z tej wsi jest naprawdę daleko do ruin. Poza tym na stopa poza sezonem też nie ma co za bardzo liczyć, bo wiele samochodów tam nie jeździ. Dlatego my postanowiliśmy pojechać taksówką. Muszę przy tej okazji wspomnieć, że kierowca wyprowadził mnie z równowagi i na niego nawrzeszczałem, bo próbował mnie oszukać, czego strasznie nie lubię. Początkowo targowaliśmy się z nim tak długo, aż cena spadła do 30 lari (ok. 60 zł) za podróż w dwie strony i pół godziny oczekiwania w Upliscyche. Była to w mojej opinii uczciwa kwota i dla nas, bo dzieliliśmy ją na pół, i dla niego, bo turystów nie było prawie wcale. Jak już taksówkarz zgodził się na cenę i wsiedliśmy do samochodu, to powiedział: „kak my uże gawarili – 30 euro”. Nie wiem, czy myślał, że nie zwrócimy uwagi na zamianę słowa „lari” na „euro” ale bardzo się zdenerwowałem i wysiadłem. On zaczął na mnie krzyczeć, że łamiemy umowę, więc ja również mu nawymyślałem od oszustów i złodziei. Aż się na nas ludzie zaczęli gapić. Ostatecznie kierowca ustąpił i zaczął nas przepraszać, mówiąc, że początkowo wziął mnie za Niemca i od Polaka by nigdy nie wziął tylu pieniędzy. Nie wiem dlaczego ten człowiek myślał, że zmienię o nim zdanie po tym jak oznajmił, że Niemca to by naciągnął, ale mnie już nie. Tym bardziej mi się to nie podobało, że podróżowałem z Anglikiem, który pewnie byłby potraktowany tak samo jak Niemiec. Jednak przestałem udawać obrażonego dopiero jak powrócił do „lari” i dodatkowo obiecał, że poczeka na nas w Upliscyche godzinę bez dodatkowej opłaty. Musicie pamiętać, żeby uważać w Gruzji na taksówkarzy i pilnie słuchać tego co mówią o cenie. Zdecydowanie nie wolno też wsiadać do taksówki bez uzgodnienia ceny, bo wówczas kierowca uznaje, ze zgadzamy się na wszystko i praktycznie nie da się po zakończeniu podróży zmienić kwoty jaką sobie podyktuje. A ta kwota może być naprawdę bardzo wygórowana.
Upliscyche |
Wstęp do Upliscyche kosztuje 7 lari (dla studentów 3 lari) i jest to miejsce warte odwiedzenia, ale nie zrobiło na mnie piorunującego wrażenia. Wykucie kilkunastotysięcznego miasta w skale na pewno było wyzwaniem i różne zastosowane tam rozwiązania techniczne są godne uwagi. Dość dobrze poradzono sobie z gromadzeniem i odprowadzaniem wody i sam fakt, że to wszystko się nie zawaliło przez tyle lat jest dowodem na wysoki poziom rozwiązań architektonicznych. Jest to imponujące tym bardziej, że historia tego miejsca sięga drugiego tysiąclecia przed naszą erą, więc można Upliscyche zaliczać do najstarszych ośrodków miejskich świata. Miasto pełniło przez jakiś czas rolę ważnego ośrodka regionu i nawet było siedzibą królów. Natomiast opinie w przewodnikach są zdecydowanie przesadzone. Nie ma tutaj nic nadzwyczaj ładnego i ja bym nie przypisywał temu miejscu wartości estetycznej jakiej nie prezentuje. Fajnie jest zobaczyć wykute mieszkania i pałace, oraz poczuć ich historię, ale to wszystko. Nie ma tu nic specjalnego, zwłaszcza jeśli kogoś, tak jak mnie, nie interesuje historia myśli urbanistycznej.
Widok z Upliscyche |
Po wizycie w Upliscyche, taksówkarz zawiózł nas do centrum i prawie od razu złapaliśmy marszrutkę do Tbilisi, gdzie byliśmy na 18:00. Nie polecam zostawania w Gori na noc, bo w mieście pewnie nie ma co robić wieczorem. Stolica nocą dalej tętni życiem. Fajnie jest potraktować wizytę w Gori, jako jednodniową wycieczkę z Tbilisi, lub postój w drodze na zachód. Pewnie w całym obwodzie (Szida-Kartlia) można byłoby zobaczyć więcej i nawet przenocować, jeśliby odwiedzenie północnej części regionu nie wiązało się z bezpośrednim narażeniem życia. Na północ od Gori znajduje się już bowiem Osetia Południowa, administracyjnie leząca w Szida-Kartlii, ale nawet ja, podejrzewany przez kilka osób o niepoczytalność, nie odważyłbym się tam pojechać. Zresztą i tak by mnie nie pewnie wpuszczono…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz