Pewnego pięknego dnia obudziłem się, i wiedziałem, że muszę ruszyć w świat. Narodziła się we mnie niczym nieuzasadniona pasja. Jeśli rozumiesz, lub chcesz zrozumieć, czym jest pierwotny instynkt przemieszczania się, to jest to miejsce dla Ciebie.
"Life is either a darring adventure, or nothing" Hellen Keller

środa, 2 lutego 2011

17. Mccheta - tu wszystko się zaczeło

Podróż marszrutką z Tbilisi do Mcchety trwa mniej więcej 20 minut. Droga jest bardzo dobra i stan nawierzchni znacznie odbiega w pozytywną stronę od gruzińskiego standardu. Są nawet znaki. Kierowca ogólnie jechał bardzo szybko i nie miało to dla niego znaczenia, że po jakimś czasie zjechaliśmy z autostrady i być może pojawiły się ograniczenia prędkości. Jednak jadąc do Mcchety nie miałem tak częstego w następnych marszrutowych wojażach oblicza śmierci w oczach, być może dlatego, że przez pewien czas dwie jezdnie autostrady nawet się ze sobą nie stykały i prawdopodobieństwo czołówki było mniejsze niż standardowe gruzińskie 50%. Poza tym siedziałem z taką miłą starszą Panią i byłem skupiony na kaleczeniu języka rosyjskiego i wywoływania jej szczerego uśmiechu jeszcze bardziej kaleczonymi słowami po Gruzińsku. Ale myślę, że doskonale się rozumieliśmy. Strasznie skupiałem się na robieniu dobrego wrażenia i prawie nie zwracałem uwagi na widoki za oknem. Migały mi tylko w oczach brązowiejące i złociejące drzewa i dość schludnie, można by powiedzieć bogato wyglądające okolice. Po powrocie do Polski trafiłem na filmik z całego przejazdu drogą z obrzeża Tbilisi do Mcchety, więc zamieszczam go poniżej, abyście mogli poczuć klimat i jednocześnie zaznaczam, że to nie ja jestem jego autorem, lecz użytkownik „eutoge”, kimkolwiek by nie był:



Mccheta jest miejscem obowiązkowym do odwiedzenia w czasie pobytu w Gruzji. Nie można mówić o historii państwowości i kultury całego Zakaukazia nie wspominając o tym miejscu, które dziś nie ma żadnego znaczenia politycznego, czy też gospodarczego. Miasto bowiem, kiedyś pełniło bardzo ważną rolę stolicy jednego z gruzińskich królestw (królestwa Iberii) zanim ten zaszczyt przypadł w udziale Tbilisi. Gród zbudowano w widle rzek Kury (Mtkwari) i Aragwi, co doskonale jest widoczne obserwując miasto z otaczających je wzgórz. Przeleciało mi przez głowę, że powodzie musiały być tutaj dość częste, a może dalej są. W IV wieku Gruzja, jako drugi kraj na świecie, przyjęła Chrześcijaństwo i wówczas w Mcchecie zbudowano pierwszy, drewniany kościół, który w V wieku stał się siedzibą nie tylko władz niezależnego kościoła gruzińskiego, ale też jednym z najważniejszych ośrodków Chrześcijaństwa w tej części świata. Następnie na jego miejscu powstawały nieustannie niszczone przez najeźdźców i trzęsienia ziemi budowle kamienne. Dzisiaj stoi tu  imponująca katedra Sweti Cchoweli (Drzewo życia) wpisana na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Bije z niej nie tylko potęga i dostojeństwo godne świętego miejsca, ale też kunszt i architektoniczny perfekcjonizm świadczący o ówczesnej potędze królestwa. T mówił dodatkowo, że użyty do budowy piaskowiec, jest na tyle ciekawy, że ściany przyjmują różny kolor w zależności od oświetlenia i wilgotności, ale nie wiem jak bardzo takie zmiany są rzeczywiście zauważalne. Dziesiątki najazdów wymusiły powstanie grubego muru dookoła budowli z piękną bramą, przed którą akurat siedział sobie staruszek i pięknie grał na czymś w rodzaju mandoliny wprawiając wchodzących na dziedziniec w przyjemny, spokojny nastrój. W środku katedra ozdobiona jest pięknymi, niestety troszkę zniszczonymi freskami i całą gamą zabytkowych ikon. Akurat odbywał się ślub, więc nie chcieliśmy za bardzo przeszkadzać i cieszyliśmy oczy jedynie ogólnym wrażeniem nie podchodząc do większości unikatowych zabytków. Niesamowite miejsce.
Po opuszczeniu Sweti Cchoweli zapragnęliśmy pojechać na widoczną z całej Mcchety górę, gdzie znajduje się monastyr krzyża zwany Dżwari. Nazwa pochodzi od krzyża ustawionego tam w czwartym stuleciu, a historia monastyru sięga szóstego. Imponujący jest wiek tego wszystkiego… Naprawdę nie spodziewałem się. T załatwił nam taksówkę w bardzo przyzwoitej cenie i pojechaliśmy na górę, co zajęło około 20 minut w jedną stronę, więc dość długo. Natomiast widok na Mcchetę jest stamtąd wspaniały, nie mówiąc już o samym monastyrze, który również znajduje się na liście UNESCO. Zdecydowanie, nie można wyjechać z Gruzji nie odwiedzając Mcchety. To tu rozkwitała gruzińska kultura i tu znajdują się architektoniczne wzory dla całego kraju. We wszystkim co później w Gruzji zobaczyłem widoczne było większe, lub mniejsze nawiązanie do któregoś z zabytków Mcchety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz